Korespondencja ŁŁ z prawnikiem i pijarowcem reprezentującymi posła na p jest niepokojąca i kuriozalna zarazem.
Pojawia się kilka pytań: O co tutaj chodzi? Czy poseł na p się zwyczajnie podkłada? Czy jego najemnicy popełnili błąd? Czy chodzi o rozgłos wg motta: "nieważne czy źle czy dobrze, ważne by o mnie mówiono"?
Jeśli mogłbym pokusić się o radę dla ŁŁ i wszystkich go wspierających, to byłaby ona następująca:
Ostrożnie z tą sprawą. Istotnym jest, by nie dać wciągnąć się w jakąś gierkę posła na p.
Obawiam się, że pijarowsko i taktycznie ciężko go pokonać.
Liczą się tylko fakty - choćby sądowe...
